Nowe szaty starego nałogu

Nałogi i terapie Praktycznie

Od wszystkiego w taki sam sposób można się uzależnić. Uważa się, że hazardzista w smokingu jest lepszy od zamroczonego, śmierdzącego alkoholika, a cyberseks od narkomanii. A niby dlaczego?

Jolanta Białek: – Na temat uzależnień istnieje wiele mitów. One powodują też, że coraz więcej ludzi uzależnia się od coraz innych substancji czy czynności. Ostatnio przeczytałam, że uzależnienia są tak naprawdę maskowaniem depresji. Inaczej mówiąc, człowiek ma depresję i leczy ją, sięgając po używki.
Lubomira Szawdyn:
– To jest nieprawda. Takie podejście jest wygodne dla samych uzależnionych: jestem taki nieszczęśliwy, więc muszę się napić. Osoby uzależnione bardzo by chciały, żeby depresja albo psychoza były pierwsze, bo dzięki temu mogłyby usprawiedliwić swoje picie, narkotyzowanie się, nadmierne zakupy, hazard – bo przecież w ten sposób się leczą! Seksoholik, alkoholik czy każdy inny uzależniony nie wpada w uzależnienie dlatego, że jest nieszczęśliwy czy zestresowany, ale dlatego, że dzięki tym substancjom czy czynnościom robi sobie przyjemność, dostarczając mózgowi dopaminę. Natomiast bardzo wielu psychologów uważa właśnie, że alkoholizm jest wtórny do depresji i w ten sposób go leczą. Zawiązuje się taka nić porozumienia. Pacjent jest cały szczęśliwy, bo nareszcie znalazł zrozumienie, może przed kimś się wyżalić: jaki to on jest biedny, zawsze miał pod górkę, był lękowy, jak lęk mu ustępował pod wpływem alkoholu – no więc pił. I tak naprawdę to on nie jest alkoholikiem, tylko ma ciężką depresję – sam się zdiagnozował, a psychoterapeuta ma mu pomóc.

Pacjent cierpi i chyba najważniejsze, że ktoś mu pomaga.
– Ale prawidłowa diagnoza jest bardzo ważna, inaczej można po prostu zaszkodzić. Uzależnienia i depresja to są zupełnie różne obszary, które nawet się nie zazębiają. Wymagają innego podejścia. Uzależniony ma przede wszystkim problem z decyzyjnością, to nie on decyduje o sobie, za niego decydują jego potrzeby, jego żądze. I gdy słyszę, że w terapii pyta się pacjenta: jakie pan ma potrzeby, to – delikatnie mówiąc – dziwię się. Przecież w uzależnieniach potrzeba jest równoznaczna z chceniem, a chcenie z przymusem. Czyli pytając o potrzeby, pytamy tak naprawdę, czy by się nie napił. W uzależnieniach taka terminologia jest niewłaściwa, ona powoduje, że pacjent bardzo szybko wprowadza terapeutę do swoich mechanizmów obronnych.

W powszechnym przekonaniu, uzależniony to ktoś, kto ciągle chodzi pijany lub naćpany, z daleka widać, że jest alkoholikiem czy narkomanem.
– Jak ktoś w głębokim uzależnieniu jest w ciągu, to może i rzeczywiście widać z daleka. Na ogół jest tak, że ludzie bardzo wcześnie zaczynają sięgać po różne używki, wcześnie też mają zespoły odstawienia, o których nawet nie wiedzą. Bo to nie musi być „delirka z halunami”, to może przebiegać łagodniej: czegoś im brak, są rozdrażnieni, pocą się, nie mogą sobie znaleźć miejsca, są smutni. A gdy tak się czują, to nawet nie myślą, że ma to jakiś związek z uzależnieniem, tylko mówią, że mają depresję.

Nie wiedzą, że są uzależnieni?
– Z uzależnieniem związane są pewne rytuały: po pracy idę na piwo, żeby odreagować stres w pracy, albo wieczorkiem wypijam butelkę wina, bo miałem ciężki dzień, albo uprawiam seks, bo to odpręża, a na imprezie palę trawkę, bo jest super. A potem już każdy pub jest po to, żeby wypić piwo, każda impreza, żeby palić, łóżko, żeby uprawiać seks. Miałam pacjenta, który związał się z dużo młodszą kobietą. Ich związek był oparty tylko na seksie, spotykali się dwa, trzy razy w tygodniu, kochali się, spali i rano się rozstawali. Ale po roku dziewczyna odeszła. On przeżył cały zespół odstawienny, nie mając zielonego pojęcia o tym. Nazywało się to, że cierpi, bo go porzuciła kobieta. Było mu źle, był przygnębiony. Bardzo wiele osób ten smutek, ten brak rozpoznaje jako depresję. Idą do psychologa, bo smutek się pogłębia i otrzymują potwierdzenie – depresja reaktywna. Pacjent, który do mnie trafił, otrzymał taką diagnozę. A ja mówię: jaka depresja?! Wziąłeś sobie panienkę. Po co? Spotykaliście się tylko dla seksu! A teraz, gdy ci tego brakuje, czujesz się jak alkoholik, któremu brakuje wódki, czy narkoman, któremu brakuje narkotyków. Brakuje ci paliwa. To jest uzależnienie, a nie depresja.

Ludziom łatwiej przyznać się do depresji niż do uzależnienia?
– To wina mediów. Wszyscy mamy depresję! W tej chwili, gdy człowiek z czymś sobie nie radzi, ma jakiś problem, to oznajmia, że ma depresję. Zaburzenia zachowania, zaburzenia emocjonalne, somatyczne objawy chorób: człowieka coś boli, więc jest smutny, różne trudne sytuacje życiowe są pomylone z depresją. Bo tak jest łatwiej. Bo po co się męczyć, rozwiązywać jakieś problemy, skoro można wziąć tabletkę z serotoniną lub dopaminą i będzie lepiej. Niektórzy, gdy się naczytają o tej depresji, przychodzą do mnie po tabletkę, która przyniesie ulgę.

To chyba sprawiasz im zawód.
– Czy to jest zawód? Przede wszystkim staram się bardzo dokładnie rozpoznać wszystkie dolegliwości pacjenta, przecież jestem lekarzem. Niektórzy rzeczywiście są rozczarowani, gdy stwierdzam, że są uzależnieni, a nie w depresji. Dynamika uzależnień trochę się zmieniła. Przychodzą do mnie ludzie, którzy mają rzadkie ciągi, starają się je ukrywać, albo nie wiedzą, że są uzależnieni. Bo dopóki jeszcze jakoś się kontroluje swoje picie, narkotyki, seks, dopóki jeszcze potrafi się odejść od komputera, to się uważa, że to nie jest uzależnienie. A zesp...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI