Niewolnicy zegarów

Na temat Ja i mój rozwój

Codziennie tracimy cierpliwość, krzyczymy: "szybciej!". Na wiele rzeczy szkoda nam czasu, na inne ciągle nam go brakuje. Rzeczywiście brakuje? Czy kwadrans w każdym zakątku świata znaczy to samo? O kulturowych różnicach w tempie życia oraz o konsekwencjach pośpiechu i powolności opowiada Robert Levine.

ALEKSANDER KRÓL: – Czy nie odnosi Pan wrażenia, że świat pędzi jak szalony? Że jesteśmy zniecierpliwieni, zestresowani i ciągle się spieszymy – w pracy, w domu, nawet na urlopie?
ROBERT LEVINE: – Mam nieco inne wrażenie – że ludzie spostrzegają czas i związany z nim rytm życia w sposób stereotypowy: myślą, że jedni ciągle gonią w piętkę, a inni wszystko robią w żółwim tempie. A tak wcale nie jest, bo w rzeczywistości na rytm naszego życia składa się i szybkie, i wolne tempo. Przy czym ci, którzy są przekonani, że żyją za szybko, powinni zwolnić.

Bo pośpiech ma negatywne konsekwencje dla naszego zdrowia fizycznego i psychicznego?
– Prowadziłem badania w wielu krajach na całym świecie, by znaleźć odpowiedź na to pytanie. Okazało się, że ludzie, którzy funkcjonowali w pośpiechu, w szybkim tempie – żyli krócej, częściej zapadali na choroby, wypalali więcej papierosów i byli mniej skłonni udzielić pomocy nieznanej osobie. Z drugiej strony, ludzie mieszkający w krajach, miastach, w których tempo życia generalnie jest szybkie, są bardziej zadowoleni. Żyją szybko, pracują więcej i więcej zarabiają, a dzięki temu mogą zapewnić sobie dobra materialne, które zaspokajają ich potrzeby, ułatwiają i usprawniają codzienne funkcjonowanie, a w konsekwencji mogą dawać poczucie zadowolenia. Z pewnością istnieją jednak również negatywne konsekwencje szybkiego tempa życia. Trzeba też wziąć pod uwagę różnice indywidualne: niektórzy ludzie świetnie się rozwijają, gdy żyją w szybkim, wywołującym stres tempie, inni wręcz przeciwnie. Zatem tempo życia jest nie tylko kwestią kulturową, ale także indywidualną.

A propos kwestii kulturowych: Brazylijczyk spieszy się inaczej niż Japończyk?
– Przyglądaliśmy się różnym narodowościom na całym świecie, mierzyliśmy tempo, w jakim chodzą i pracują... i okazało się, że najwolniejsi są Brazylijczycy. W krajach europejskich, zwłaszcza w Europie Zachodniej, ludzie chodzą i pracują bardzo szybko. Podobnie jest w Japonii. Natomiast w krajach tropikalnych, latynoskich i Indonezji tempo życia jest niskie.

A jakie jest Pana osobiste doświadczanie czasu? Żyje Pan w tempie Brazylijczyka czy raczej Japończyka?
– Chociaż teraz mieszkam w małej i bardzo nudnej miejscowości Fresno, w Kalifornii, to w głębi serca wciąż jestem nastawionym na szybkie tempo nowojorczykiem. Mam „nowojorski” temperament, ale dzięki prowadzonym badaniom poznałem też inne poczucie czasu i zrozumiałem, że czasami dobrze być nowojorczykiem, ale są takie chwile w życiu, które chcę przeżywać jak Brazylijczyk.

Bo, jak mówił Mahatma Gandhi, „w życiu jest coś więcej do zrobienia niż tylko zwiększać jego tempo”? Tylko kto właściwie je zwiększa, kto nam narzuca szybkie tempo? Środowisko, w którym żyjemy, czy może sami siebie poganiamy?
– Myślę, że odbywa się to na wielu poziomach. Pośrednio szybkie tempo życia narzuca nam kultura. Idziemy do nowej pracy, obserwujemy, jak zachowują się inni pracownicy. Jeśli pracują szybko, odczuwamy presję, by również szybk...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI