Moje filary szczęścia

Ja i mój rozwój Praktycznie

Mogłabym być smutna i rozgoryczona. Postanowiłam jednak nie zabierać do swojego „plecaka” żalu i gniewu. Zbudowałam swoje życie na filarach, które dają wielką moc.

Każdy z nas ma jakieś wspomnienia obrazów, słów szczególnie ważnych, które przywołuje w trudnych chwilach. Które przypominają nam, że nie siedzieliśmy z założonymi rękami, gdy ziemia usuwała się spod nóg. Gdy myślę o swoim życiu, widzę stabilną, silną konstrukcję, którą podtrzymują filary – źródła mojej siły.

I filar: Rodzice

Byli młodzi, zakochani, szczęśliwi. Moi rodzice. Pewnego dnia usłyszeli od lekarza, że ich cudowna dwuletnia córka jest poważnie chora.

Urodziłam się zdrowa i silna. Rodzice zauważyli niepokojące objawy, kiedy uczyłam się chodzić. Zaczęły się pielgrzymki od specjalisty do specjalisty. Mama od jednego z nich usłyszała, że być może nie dożyję okresu dojrzewania. Był strach, rozpacz i łzy, ale rodzice nie poddali się, postanowili o mnie walczyć. Zadali sobie pytanie: czy lekarze muszą mieć rację?
Zaczęła się żmudna, codzienna rehabilitacja. Mama zrezygnowała z pracy, tata wziął na siebie całą odpowiedzialność za utrzymanie rodziny. Wiara pozwoliła im przetrwać najgorsze chwile. Owszem, na początku pytali Boga, dlaczego to właśnie na naszą rodzinę spadła moja choroba. Dzisiaj mama już wie – wytłumaczyła mi to, a jej wyjaśnienie do mnie przemawia, bo w naszej rodzinie było dużo miłości, zrozumienia, ciepła, mądrości. Zawsze czułam i wiedziałam, że jestem kochana. Rodzice wzajemnie wzmacniali się w przekonaniu, że wyzwanie, jakie otrzymali, jest na miarę ich możliwości. Mierząc się z nim, stawali się silniejsi.

Życie podsuwa nam różne wyzwania, stawia nas w trudnych sytuacjach i przekonujemy się wtedy, że jesteśmy… nie do pokonania.

Dziś w codzienności pomaga mi myśl: Ważne jest nie to, co dostałeś od życia, ale to, co z tym zrobisz.
Mogłabym być smutna, rozgoryczona i nosić żal do dziś, bo w podstawówce koledzy śmiali się ze mnie, mówili o mnie „kaczka”, ponieważ krzywo chodziłam. Mogłabym pomstować na los za to, co mi zgotował... Postanowiłam jednak nie zabierać do swojego „plecaka” żalu i gniewu. Postanowiłam iść dalej z pogodą ducha. Zrobiłam to nie dla tych, którzy traktowali mnie źle, ale dla siebie samej – żeby mi było lżej wędrować.

POLECAMY

Mama, wspominając moje dzieciństwo, powtarza: „Agatko, twoja choroba po prostu nas z tatą zahartowała, dała nam więcej zrozumienia dla siebie samych. Dziękuję ci za to”.

Kilka lat temu straciła tatę, wiedziałam, że teraz to ja muszę być silna i wspierać mamę, dać jej to, czego ona i tata mnie nauczyli: wytrwania, świadomego decydowania, jaką ścieżkę wybrać – depresji i ciągłej szamotanin...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI