Kupuję, więc (nie) jestem

Nałogi i terapie Praktycznie

Kolejny gadżet, jeszcze jedna para butów, następny cudowny krem... Zakupy bywają lekiem na samotność i kompleksy, ale zamiast leczyć – uzależniają. Jak sobie radzić z zakupoholizmem?

„Mam wszystko, ponieważ uwolniłem się od potrzeby posiadania” – odpowiedział Malcolm de Chazal, jeden z najbardziej znanych Franko-Maurytyjczyków, pisarz, malarz i wizjoner początku XX wieku, zapytany o to, czy jest bogaty. Sto lat temu było to zapewne łatwiejsze niż dziś, gdy na każdym kroku jesteśmy bombardowani reklamami usług i produktów, które mają poprawić naszą samoocenę, relacje z bliskimi czy pozycję zawodową. Coraz więcej osób doświadcza chorobliwego przymusu kupowania i gromadzenia dóbr. Szacuje się, że w Polsce od zakupów uzależniona jest nawet co dwudziesta osoba. Nieco większą skalę zakupoholizmu obserwuje się w Stanach Zjednoczonych, a największą w Anglii – tu nawet co szósta osoba cierpi z powodu nałogowego kupowania.

POLECAMY

Przy czym jest to uzależnienie dotykające każdą grupę społeczną, wiekową, zarówno ludzi z wysokimi zarobkami, jak i tych, którzy pożyczają pieniądze od kogo się da, po to by jak najszybciej ruszyć na zakupy i... poczuć ulgę oraz zmniejszyć swój lęk przed odrzuceniem. Mam to, co najmodniejsze, nikt mi nie powie, że jestem w tyle, że się nie znam. Kupowanie ma uleczyć niepewność, jednak w rzeczywistości tylko nakręca jej spiralę, bo przecież moda szybko się zmienia, na rynku pojawiają się nowe produkty i modele – a wraz z nimi lęk: „czy nie odstaję”...

Profesor April Lane Benson, amerykańska psychoterapeutka lecząca zakupoholików, zaznacza, że choć zakupoholizm dotyczy przede wszystkim kobiet (stanowią ponad 80 proc. uzależnionych), to również mężczyźni popadają w ten nałóg – często racjonalizują swoje zachowanie, nazywając siebie „kolekcjonerami”.

Musisz to mieć?
Zakupoholizm jest jedynym nałogiem w wielu środowiskach uznawanym za oznakę prestiżu („skoro kupuję, to znaczy, że mnie stać”) i wyznacznik bycia modnym („dzięki tym wszystkim gadżetom ciągle jestem na czasie”). Kilka lat temu znany bloger modowy przeprowadził interesujący eksperyment – postanowił, że przez rok nie będzie robił zakupów. Był zaskoczony, że większość znajomych odrzuciła go, wykluczyła ze swojego kręgu. Nie chcieli się z nim spotykać, ponieważ... przestał być ikoną stylu.

Ta sytuacja, choć nieprzyjemna, pozwoliła mu zweryfikować przyjaźnie i znajomości. Już nasi praprzodkowie wiedzieli, że posiadanie dóbr, eleganckich ubrań czy modnych gadżetów ugruntowuje pozycję życiową, podkreśla status w społeczności. Podobnie jest dziś: często odzież czy dodatki traktowane są jako amulety mające podtrzymać pewność siebie (czerwona sukienka przyniesie szczęście na randce, bo mężczyźni kojarzą ten kolor z pożądaniem, granatowa marynarka doda profesjonalizmu podczas rozmowy o pracę, a gustowny kapelusz podkreśli zamożność).

Pacjenci uzależnieni od zakupów polemizują ze mną, gdy zastanawiamy się, czy można żyć, nie będąc na topie. Trzydziestoletnia Sylwia, pracująca w amerykańskiej korporacji związanej z bankowością, przez wiele miesięcy buntowała się, gdy konfrontowałam ją z diagnozą, że straciła rachubę w swoich wydatkach...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI