Krzywda, która tkwi głęboko

Nałogi i terapie Praktycznie

Dzieci Dorosłych Alkoholików często noszą w sobie poczucie krzywdy, choć zwykle nie bardzo nawet zdają sobie z tego sprawę. Gdy pełni niepewności przychodzą pierwszy raz do mnie i opowiadają o swoim dzieciństwie, zaczynają im płynąć łzy.

Powtarzają jak mantrę: "Nie rozumiem, rodzice mnie kochali i ja ich też". Te łzy są wyrazem tkwiącego w nich bólu, związanego z relacjami, o których opowiadają. Upewniają mnie jako terapeutkę, że tkwi w nich cierń krzywdy, którym warto się zająć w terapii, by już więcej nie bolało, nie wywoływało lęku, nie obezwładniało, nie odbierało sił.

Partnerzy DDA także dostrzegają u nich przeżywanie krzywdy wciąż od nowa: „Kolejny raz opowiada swoje historie, obwinia wszystkich i wszystko za nieudane dzieciństwo, młodość oraz obecne niepowodzenia”. Same DDA rzadko zdają sobie z tego sprawę; mówią raczej o tzw. dołkach, czyli chwilach, w których bez powodu chce im się płakać, w których czują się tak, jakby cały świat chciał je skrzywdzić. Zwykle próbują ratować się same, mówiąc sobie: „Przestań się wreszcie mazać” czy „Nie histeryzuj”.
Poczucie krzywdy rodzi się w człowieku, kiedy – jak pisze prof. Jerzy Mellibruda w artykule „Pułapka nieprzebaczonej krzywdy” – doświadcza czegoś, co sprawia mu cierpienie, co uważa za niesprawiedliwe czy nieuzasadnione, ale nic nie może zrobić. Takie połączenie cierpienia, bezradności i złamania ważnych zasad tworzy poczucie skrzywdzenia. Niemal każdy z nas doświadczył go, kiedy jako dziecko przewrócił się i obtarł sobie kolano. Dziecko żyje w przeświadczeniu, że jego ciało jest nienaruszalną całością i kiedy ta całość zostaje zburzona, zaczyna się bać, bo coś jest nie tak, a ono nie umie sobie z tym poradzić. Płacze więc i poszukuje najbliższej mu osoby, by przywróciła zburzony porządek. W takich sytuacjach matka stara się zmniejszyć lęk dziecka („Nic się nie bój, dusza tędy nie wyleci”) i prosi je, by opowiedziało, co się stało. Potem sama tłumaczy, co się wydarzyło i co się wydarzy („Zaraz przestanie lecieć krew, a potem się zagoi”), pokazuje także dziecku, jak samo może sobie poradzić (przemyć ranę, nakleić plaster). Ze wsparcia i pomocy bliskich korzystamy także później, gdy musimy sobie radzić z ranami psychicznymi.
Dzieci, które z różnych powodów muszą wychowywać się same, większość zranień przeżywają w samotności. Utrwala się w nich lęk, bo coś ważnego zostało naruszone, a one nie potrafią tego naprawić. Utrwala się też w nich cierpienie, bowiem nie mają się komu wyżalić, opowiedzieć o doznanym nieszczęściu, muszą więc zachować je dla siebie. Wokół takich tajemnic kumuluje się napięcie, zbierają się niewypowiedziane słowa, niewypłakane łzy, strach i gniew.

Jedna z Czytelniczek napisała: „Najpierw nie miałam dzieciństwa. [...] Potem było trudne dojrzewanie. [...] Nigdy nie zaznałam prawdziwej miłości. Nie wiem, co to znaczy normalny dom z gorącym obiadem na czas. Z drugim śniadaniem szykowanym przez mamę do szkoły. Od kiedy pamiętam, byłam pozostawiana sama sobie, od kiedy pamiętam, wymagano ode mnie dojrzałości ponad mój wiek”. Często kiedy w rodzinie alkoholowej skrzywdzone dziecko płacze, słyszy zdania typu: „Nie rozczulaj się nad sobą”. Oczekiwanie dojrzałości od dziecka jest często oczekiwaniem, że nie będzie okazywało swoich potrzeb. A przecież gdy doznało krzywdy, szczególnie potrzebuje...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI