Krawat i zasady

Męskie gadanie

Gdy byłem dorastającym chłopcem, marzyłem, by być jak mój ojciec i wreszcie włożyć krawat. Doroślejąc, z radością pozbywałem się kolejnych atrybutów „dawnej” męskości: marynarki, krawata. Można powiedzieć, że o ile kiedyś syn wyglądał jak ojciec, to dziś ojciec wygląda jak syn. Andrzej Dudziński

Jacek Rakowiecki: – Dostrzegasz jakąś różnicę w byciu mężczyzną dziś i dawniej? Dawniej, czyli…

POLECAMY

Andrzej Dudziński: – Powiedzmy, że przed 1989 rokiem.

A zatem?

– Dostrzegam różnicę. Kolosalną. Dzisiaj mężczyzna jest rozpieszczonym małolatem, wręcz uosobieniem cech, które u mężczyzny „dawniejszego” byłyby naganne. Mój ojciec tych cech w ogóle nie nazwałby męskością. Dzisiejszy facet, oczywiście upraszczając i koncentrując się na jakimś najbardziej widocznym „modelu”, zajęty jest tylko sobą. Pierwszy raz zobaczyłem go w Ameryce w latach 80. Tam już wtedy ten fenomen próbowali zrozumieć i opisać socjologowie: faceta skupionego wyłącznie na sobie, dzikiego egoisty, niechętnego zakładaniu rodziny czy nawet związaniu się z kimś, niechętnego dzieleniu się czymkolwiek z innymi i jakiejkolwiek pracy na rzecz społeczności. Jego skrajny egoizm objawiał się i w pracy zawodowej, i w gorączkowej pracy nad samym sobą, nad budowaniem muskulatury na siłowni, dbaniem o właściwe odżywianie i zażywaniem właściwych suplementów diety… Tymczasem mężczyzna z epoki mojego ojca nie zajmował się nigdy żadnym „odżywianiem”. Jadł, co mu dawano, i nie skarżył się. No i nie liczył kalorii jak ten współczesny… Ktoś niedawno mi opowiadał, że słyszał karczemną awanturę, jaką w knajpie zrobił taki współczesny „Mensch” z powodu braku… mleka sojowego. Dla mojego ojca takie problemy byłyby po prostu zestawem bzdur.

Mieszkasz w Polsce, ale od lat regularnie bywasz też w Ameryce i we Francji. Wszędzie jest tak samo?

– Wszędzie istnieje ten model mężczyzny, jest powszechnie dostępny w dzisiejszym fejsbukowo-youtubowym świecie. Liczy się w nim głównie – mówiąc w skrócie – ile lajków zyska twoje postępowanie. I wszędzie są masy ludzi, którzy w takim modelu męskości widzą sens i wzór.

Obok obserwacji mężczyzn dawnych i dzisiejszych, chcąc nie chcąc masz też doświadczenie bycia mężczyzną młodszym i starszym. Jaka to dla Ciebie różnica?

– To dwa różne światy. Wydaje mi się, że kiedyś tak nie było. Dziś pojawiło się między nimi pęknięcie, przy czym „starszy” nie musi oznaczać kogoś bardzo starego, po drugiej stronie przepaści jest już ktoś, powiedzmy, pięćdziesięcioletni. Z takim „starcem” nie ma co tracić czasu na rozmowę ani pracy nie warto mu dać. Zresztą w przypadku kobiet jest podobny problem.

Ale jednocześnie faceci znacznie ponad pięćdziesięcioletni noszą się jak nastolatki.

– To osobne zjawisko. Z jednej strony jakoś pozytywne, bo oznacza pozbycie się pewnego gorsetu. Z drugiej zaś strony „wyzwolenie” od niego przejawia się często groteskowo. Gdy ulicą idzie stworzenie mocno niechlujne, w zafajdanych gaciach i wymiętym podkoszulku, to jeśli jest młode, można mu wybaczyć, młodym po prostu wolno więcej. Ale jeśli to ktoś starszy… Nie wyobrażam sobie mojego ojca w podkoszulku na ulicy. Należał do ludzi, którzy po prostu trzymali fason i wyrażali w ten sposób szacunek do samych siebie. A dziś? Jeden z moich przyjaciół ma tylko jedną koszulę, poza tym same podkoszulki.

Najważniejsze jest zauważanie drugiego człowieka. Mówienie „dzień dobry” obcej osobie, którą mijam na schodach...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI