Kolor nie jest dla mnie tajemnicą

inne I

Malarstwo jest głuche jak pień, świat malarza jest światem ciszy. Ale muzyka to kolory: Ravel - brąz i fiolet, Debussy to żółcienie i błękity - o emocjach, malarstwie i muzyce opowiada Jan Kanty Pawluśkiewicz.


Jowita Dziedzic-Golec: – Jest coś specyficznego w tym, że wspomnienia zapadają nam w pamięć jako obrazy, mocno związane z kolorami.
Jan Kanty Pawluśkiewicz: – Takie jest moje wspomnienie wiosny. Wiosny, która naturalnie kojarzy mi się z zielenią. Kiedyś, studiując architekturę, wracałem do Krakowa po dwutygodniowej nieobecności.
To była Wielkanoc, szedłem z dworca autobusowego na Politechnikę i na ulicy Szlak zobaczyłem, jak cudownie drzewa pokryły się zielenią. To była taka – jak powiedziałby Piotr Skrzynecki – szalona zieleń. Ta zieleń wprawdzie jest banałem, ale zieleń w lany poniedziałek jest szczególna. Trzeba to komputerem oczywiście zbadać, ale już w maju nie ma tej zieleni, w czerwcu też. Ona jest taka… przygotowana do…

Wybuchu...
– Tak. Przykucnięta, ale już czuje się, że mięśnie naprężone… Ale wiosna kojarzy mi się też z radosną, beznadziejną… szarością. Temperatura sugeruje, że to już wiosna, natomiast ta beznadziejna szarość lada moment się skończy i zamieni w nadzwyczajną, cudowną panoramę kaczeńców.

Czy jest jakiś kolor, który kojarzy się Panu z dzieciństwem?
– Nie. W dzieciństwie nie analizowałem tych rzeczy. Akceptowałem jak leci, ponieważ nie miałem na to żadnego wpływu, a teraz mogę mieć jakiś wpływ.

Kolory w Pańskich pracach wykonywanych techniką żel-art są niezwykle oryginalne. Nasycone. Skąd się bierze to bogactwo barw?
– Z Indii…

Nie z Podhala?
– Z Podhala biorą się sceny. Nie sceny rodzajowe, ale jakiś rodzaj pogłosu scenicznego. Zrobiłem taki cykl, który się nazywa „Podhale de Paris”. Szkice obrazów powstały na Podhalu, a potem byłem miesiąc w Paryżu i tam to kończyłem. Co miało zresztą dobre efekty, bo pojawiły się też kolory paryskie, ale sytuacje były podhalańskie, więc miałem „papier” na to, żeby nazwać ten cykl „Podhale de Paris”. Przyznam: pretensjonalne, ale – jak mówię – mam dowody na to, że tak było. Natomiast powiedziałem, że z Indii, bo żel, którego używam, to jest naturalny, organiczny kolor właśnie stamtąd.

Technika, którą się Pan posługuje, jest niesłychanie pracochłonna. Skąd wziął się pomysł, żeby tworzyć, korzystając z takiej dziwnej i mało znanej techniki?

– Chciałem wykosić towarzystwo... No dobrze, może nie do końca. Po prostu wydawało mi się to szalenie oryginalne i, mimo że zajmuję się tym od kilkunastu lat, wciąż uważam, że tak jest. To brzmi bardzo powierzchownie, ale nie wycofuję się z autorstwa.
Natomiast odpowiadając serio – proszę zwrócić uwagę, że w historii mieliśmy wspaniałych malarzy, szczególnie jeśli chodzi o malarstwo figuratywne, czyli cały XIX wiek, świetni akwareliści, rysownicy, słowem, towarzystwo plastycznie nadzwyczaj uzdolnione. Co innego koloryści… to jest rozpacz w sumie. Pewnie dlatego, że Polska jest źle oświetlona. W naszym kraju mamy słabe słońce…

Ta chwila, ten „Magic Moment”, kiedy światło ma – jak mówią fotografowie – kolor jajecznicy, jest u nas bardzo krótki.

– Tak. W ślad za tym idzie zapotrzebowanie na alkohol w nadmiernej ilości, dlatego że alkohol rozświetla umysł. Trzeba jednak pamiętać o doborze odpowiednich proporcji. Co innego, gdybyśmy się znaleźli teraz na przykład w Padwie. Tylko malować! Italia ma genialne światło i dlatego ma genialne malarstwo... Sven Nykvist, autor przede wszystkim zdjęć do filmów Ingmara Bergmana, mawiał, że światło, filmowe światło, które daje rodzaj największego napięcia, jest pomiędzy godziną 16.15 a 16.47. I nie ma litości. W Polsce jest piękna wiosna, lubimy kolory, ale nie mamy światła. Dlaczego o tym tyle mówię? Dlatego, że żel ma swoje światło wewnętrzne. Oczywiście nie mówimy o jakiejś transcendencji. Ma też swoje pułapki – nie znosi mieszania, półcieni. Koncepcja obrazu musi być bardzo jasna, precyzyjna. Wtedy żel nam za to odpłaca.

To dziwne, ale wydawało mi się, że widziałam w Pana pracach zmi...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI