Koktajl dla psyche

Ja i mój rozwój Praktycznie

Służą nam wdzięczność, radość, uważność, akceptacja... Taki odżywczy koktajl krąży w nas jak tlen w krwiobiegu, otwiera nas, pomaga, daje siłę. Zawiść czy urazy osłabiają nas, zabierają chęci i odwagę - mówi Anna Srebrna.

MAGDA BRZEZIŃSKA: – Podobno Mark Twain powiedział kiedyś, że na porządnym komplemencie może przeżyć dwa miesiące. A my często boimy się komplementów, postrzegamy je jako „miłą nieprawdę”, więc nie mówimy ich innym i z nieufnością przyjmujemy, gdy ktoś nas nimi obdarza...
ANNA SREBRNA:
– Myślę, że komplementy są ważnym, fajnym, ciepłym elementem życia. Warto je przyjmować i dawać – nie tylko innym, ale też samemu sobie. Bardzo ważna jest umiejętność wewnętrznego komplementowania siebie, doceniania siebie, bycia w dobrej relacji ze sobą i powiedzenia sobie, że robimy, czujemy, przeżywamy coś fajnego, dobrego, ładnego, ciekawego. Wiele osób nie daje tego sobie. Choć robią mnóstwo ważnych, dobrych, ciekawych rzeczy, to przechodzą nad tym do porządku dziennego. Nie zauważają tego.

Dlaczego tak się dzieje?
– Ta tendencja do unikania chwalenia jest trochę zakorzeniona w kulturze i wychowaniu...

Ja i moi rówieśnicy, pokolenie lat 70., często słyszeliśmy od rodziców i nauczycieli: „siedź cicho w kącie, a znajdą cię”.

– Albo że „jak się chwali dziecko, to mu się w głowie przewróci i przestanie się starać, uczyć”. Do tego jeszcze dochodzi przekonanie, że jak jest dobrze, to jest norma, tak ma być, więc po co o tym mówić. Natomiast jak jest źle, to trzeba narobić hałasu. Po pierwsze, takie przekonania są czymś zewnętrznym, przejmujemy je od innych i dlatego nie komplementujemy. Po drugie, gotowość do doceniania siebie jest też trochę indywidualnym uposażeniem, z jakim się rodzimy. Niektórym łatwiej przychodzi dobre traktowanie siebie, a inni muszą to w sobie wypracować, a czasem nawet przejść przez psychoterapię, żeby w ogóle zacząć siebie kochać, doceniać, pochwalić. Po trzecie wreszcie, nie chwalimy samych siebie, bo w pędzie życia, codziennych obowiązków, coraz to nowych zadań nawet nie zatrzymujemy się nad tym, czego doświadczamy. Nie dajemy sobie w sposób świadomy takiego wzmocnienia – rodzaju psychicznej „odżywki”, tak jak się podlewa roślinę, żeby ładnie rosła i kwitła.

Wydaje mi się, że czasem podchodzimy z nieufnością do komplementów, bo obawiamy się, że inni chcą nas zmanipulować.
– Komplementy mogą być narzędziem manipulacji, ale myślę, że dużo częściej ludzie traktują komplementy na zasadzie „jednym uchem wpuszczam, drugim wypuszczam”. Nie zatrzymują się nad tym, nie przyjmują ich jako prezentów. Unieważniają je, dewaluują, mówią „a gdzie mi tam ładnie w tej fryzurze, w dzieciństwie to miałam piękne włosy”. Spotkałam się kiedyś z ćwiczeniem, w którym uczestnicy mieli chodzić po sali i mówić sobie nawzajem dobre, miłe rzeczy. Nie znali się, więc komplementy mogły dotyczyć tylko wyglądu: masz ładny uśmiech, do twarzy ci w tej koszuli, fajnie się dziś ubrałeś. Zadaniem osoby, do której były skierowane komplementy, było przyjąć je i powiedzieć „dziękuję”, nic więcej. Przy omawianiu tego ćwiczenia okazało się, jak bardzo było ono trudne, bo natychmiastowym odruchem jest dementowanie – „aaa, wcale nie taki ładny uśmiech” albo odwzajemnienie komplementu – „ty też pięknie się uśmiechasz”. Powstrzymanie się przed tym i po prostu przyjęcie komplementu było prawie niemożliwe.

Komplement traktowany jest jako coś zobowiązującego, wymagającego rewanżu?
– Być może przez to, że nie chcemy zobowiązań, tworzy się w nas blokada na mówienie sobie dobrych rzeczy. Natomiast tendencja do dementowania – „ależ nie, wcale nie mam ładnego głosu, skrzeczę jak kura” – pokazuje, że nie wierzymy w siebie, nie potrafimy uznać, że mamy w sobie coś dobrego i że nie musimy się z tego tłumaczyć, by nie zostać posądzonymi o zadzieranie nosa. Wiele osób bezpieczniej czuje się w takiej pozycji: „a...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI