Kim naprawdę jestem

Na temat Ja i mój rozwój

„Poznaj samego siebie, a stanie przed tobą otworem cały świat” - twierdził Sokrates. Jak to jednak zrobić? Prawda o tym, kim jesteś, nie kryje się w liście cech, które cię charakteryzują, ani w wyobrażeniach, jakie masz na swój temat. Nie odnajdziesz jej w rolach, jakie codziennie przychodzi ci odgrywać. Nie zawiera jej nawet twoja historia, która kształtuje twoje życie dziś i w przyszłości. Gdzie więc i jak szukać odpowiedzi na pytanie: kim jestem?

Kobieta pogrążona w śpiączce umierała. Nagle odniosła wrażenie, że została wzięta do nieba i stoi przed Sądem. Kim jesteś? – rzekł do niej Głos. Jestem żoną burmistrza – odparła. Nie pytałem, czyją jesteś żoną, ale kim jesteś? Jestem matką czworga dzieci. Nie pytałem, czyją jesteś matką, ale kim jesteś? Jestem nauczycielką. Nie pytałem, jaki masz zawód, ale kim jesteś?

Niezależnie, co odpowiedziała, nie zadowalało to pytającego.
Kim jesteś? Jestem chrześcijanką. Nie pytałem, jaką religię wyznajesz, lecz kim jesteś? Jestem tą, która zawsze pomagała biednym i potrzebującym. Nie pytałem, co czyniłaś, ale kim jesteś?

W końcu kobieta została z powrotem odesłana na ziemię. Gdy wydobrzała, postanowiła odkryć, kim jest.
Przypowieść tę umieścił w swym zbiorze Modlitwa żaby Anthony de Mello. Hindus z urodzenia, jezuita z wyboru, zapewne nieraz mierzył się z pytaniem: kim jestem? Podobnie my w momentach wyboru czy kryzysu, gdy w naszym życiu dzieje się coś nieoczekiwanego, zadajemy sobie to kluczowe pytanie. Warto tego dociekać. Jak mawiał rabin z opowieści Elie Wiesela, kiedy staniemy przed Stwórcą, ten nie spyta, dlaczego nie staliśmy się mesjaszem, wielkim przywódcą, ani o to, na czym polega tajemnica życia. Będzie miał tylko jedno pytanie: dlaczego nie staliśmy się tą osobą – prawdziwą i spełnioną – którą tylko my mogliśmy się stać?
Czy udało się nam odkryć, kim jesteśmy?
Czy potrafimy być sobą – kimś, kim naprawdę jesteśmy?

Niewiele trzeba, by tak się stało. Wystarczy poznać siebie. Choć to często okazuje się największym wyzwaniem.

Osobisty kompas

„Po prostu zaufaj sobie, wtedy będziesz wiedział, jak żyć” – przekonywał Johann Goethe. Filozofowie i psychologowie różnych orientacji zgodnie twierdzili i twierdzą, że wiedza o tym, kim naprawdę jesteśmy, sprawia, że łatwiej nam żyć. Dzięki niej wiemy, czego chcemy i łatwiej trafiamy do celu. Nie błądzimy po manowcach. Prof. Piotr Oleś, psycholog osobowości z KUL, tłumaczy: – Jeśli jesteśmy kimś ugodowym, długo w sytuacji konfliktowej nie wytrzymamy. A jeśli ruszamy w samotny rejs, ufamy, że potrafimy znieść samotność. Rozumiemy, co nas trzyma w pewnych granicach jak kotwice. Gdy rozliczanie innych mocno nas obciąża emocjonalnie, nie podejmiemy się roli kontrolującego szefa.

Nasze Ja jest zatem przewodnikiem w decyzjach: i tych zasadniczych, wyznaczających linię życia, takich jak wybór partnera czy zawodu, i tych drobnych, codziennych, na przykład co robić dziś wieczorem, z kim się spotkać, a co sobie odpuścić. Ci, którzy są bliżej Ja, łatwiej dokonują wyborów. I doświadczają mniej wahań i napięć. W badaniach prof. Takashi Nakao z Hiroshima University uczestnicy wybierali spośród par możliwych karier: na przykład czy wolą zostać w przyszłości pisarzem, czy prawnikiem. Kiedy wcześniej podawali dziesięć słów, które najlepiej ich opisują, szybciej dokonywali wyboru.

Cokolwiek wybierzemy, kierując się swym prawdziwym Ja, będziemy ze swych decyzji zadowoleni – dowodzą badania Rebeki Schlegel i jej współpracowników. Jak piszą: „kiedy ludzie mają poczucie, że wiedzą, kim są, wtedy ufają swym decyzjom”.

We wszystkich wyborach, a szczególnie tych ważnych, lepiej zdać się na siebie. Elliot Aronson w autobiografii Przypadek to nie wszystko pisze: „Kiedy miałem podjąć dwie najbardziej doniosłe decyzje w moim życiu, wuj Fred doskonale wiedział, jak powinienem postąpić. Każda z jego rad okazała się błędna”. Młody Elliot nie poślubił kobiety, której rodzina miała dwa sklepy; nie stał się handlarzem. Choć rodzinie wydawało się to ryzykowne, wybrał studia i został jednym z najwybitniejszych psychologów społecznych. Taka jest moc Ja jako przewodnika.

Po prostu zaufaj sobie... Tylko któremu? Czy temu, który pragnie dobrze zdać egzamin? Czy temu zmęczonemu, który marzy tylko o tym, by spać? Temu, który myśli o sobie jako wiernym partnerze, czy też temu, który reaguje pożądaniem na widok atrakcyjnej kobiety? Ja się mnoży: mamy wyobrażenie, kim jesteśmy (Ja realne) i kim chcielibyśmy być (Ja idealne), kim być nam wypada (Ja powinnościowe), a kim być nie powinniśmy (Ja zakazane), kim byliśmy (Ja przeszłe) i kim stać się zamierzamy (Ja przyszłe) albo możemy, choć niekoniecznie się staniemy (Ja możliwe)? Które z tych Ja jest bliżej samego siebie? Kompas Ja okazuje się wielce złożony.
Trudno siebie poznać, a trzeba, bo jak zaufać komuś, kogo nie znamy?

Eksperci od siebie?

„Poznaj samego siebie, a stanie przed tobą otworem cały świat ” – twierdził Sokrates. Marek Kamiński, podróżnik, polarnik i przedsiębiorca, przyznaje: „Kiedy zaczynałem studiować filozofię, myśl Sokratesa wydawała mi się oczywista. Trzeba po prostu wsłuchać się w siebie, poznać swoje możliwości, przyjrzeć się: kim jestem i dokąd zmierzam. Dziś wydaje mi się, że nie miałem wtedy doświadczenia i potrzebnych narzędzi, by rzeczywiście poznać siebie. Tak naprawdę nie zastanawiałem się nad sobą. Myślałem, że przecież znam siebie dobrze i wiem, kim jestem”.

Nie on jeden. Agnieszka Niedźwieńska, badaczka pamięci, we wstępie do książki Poznaj samego siebie pisze: „Jest jedna dziedzina, w której każdy uważa się za eksperta – to wiedza na swój temat”. Wierzymy, że nikt nie zna nas lepiej niż my sami. Po części mamy rację. Siebie znamy najdłużej. Do siebie mamy dostęp on-line. Towarzyszymy sobie latami, nie odstępujemy siebie na krok. Nawet gdybyśmy chcieli od siebie uciec, nie ma takiej możliwości. Tylko nam dane jest znać to, czego inni nie wiedzą o nas. Jak mówi prof. Oleś: – Tylko ja znam swoją historię, wiem, jak się zachowywałem jako dziecko, mam dostęp do swoich skrytych myśli i uczuć, na ile je pamiętam.

Wiedza o sobie nie ma sobie równej. Jest rozległa, zróżnicowana, dobrze zorganizowana i wysycona emocjami. Ale czy trafna? Prof. Hanna Brycz, badaczka samoregulacji i metapoznania, wręczała osobom listę 129 prawidłowości, o których wiadomo, że dotyczą wszystkich ludzi. I rzeczywiście badani w 80 proc. przypadków przyznali, że ludzie tym prawidłowościom ulegają. Zarazem w 80 proc. przypadków twierdzili, że ich samych te reguły nie dotyczą. Błądzą wszyscy, ale nie my. Jak stwierdziła w programie radiowym autorka badań: 129 dowodów, że nie jesteśmy racjonalni, to nie powód do załamania, tylko przyczynek do zadumy nad sobą i własnym życiem.

Chwytanie wiatru

Jesteśmy przekonani, że tak dobrze siebie znamy, czemu więc czasem siebie zaskakujemy? Na przykład zależy nam na projekcie, ale zwlekamy z jego zakończeniem. Nieśmiali z natury, zdobywamy się na akt odwagi. Kochamy partnera, a jednocześnie wybuchamy złością na niego. Albo wdajemy się w romans. Mówimy: to nie byłem ja. Nie byliśmy sobą. Kim więc wtedy byliśmy?

Gnothi seauton, czyli poznaj samego siebie – te słowa na frontonie świątyni w Delfach wbrew pozorom nie zachęcały do autoanalizy, lecz przypominały starożytnemu Grekowi, że jest bezsilny w obliczu bogów. Jednocześnie obok innych maksym uczyły, jak żyć. Poznawanie siebie ma długie dzieje i... wiele ograniczeń. Jak dowodzi w monografii Odkrycie „ja” rosyjski filozof i socjolog Igor S. Kon, ma ono swój początek w chrześcijańskim rachunku sumienia i w idei predestynacji, skłaniającej purytanów, by zajrzeli w głąb siebie w poszukiwaniu wskazówek, co ich czeka: zbawienie czy potępienie. Jak na ironię takie poznawanie siebie oznaczało zarazem początek samooszukiwania. Odtąd purytanin sam siebie próbował przekonać, że zasługuje na zbawienie.

Tales z Miletu w opozycji do Sokratesa konstatował: „Najtrudniej poznać samego siebie”. Bo jak poznawać, gdy brak nam kompetencji. Błądzimy po omacku, zgłębiamy siebie po amatorsku, od przypadku do przypadku. Choć intuicja podpowiada, że wiele czasu spędzamy, myśląc o sobie, eksperyment, jaki przeprowadzili Míhály Csikszentmihályi i Thomas Figurski dowodzi, że jest inaczej. Badani przez kilka dni nosili przy sobie brzęczyki, które odzywały się w przypadkowych momentach. Za każdym razem, gdy usłyszeli ich dźwięk, mieli zanotować, o czym właśnie myśleli. Okazało się, że tylko 8 proc. zarejestrowanych myśli dotyczyło własnej osoby, częstsza niż myślenie o sobie była bezmyślność.

Nie zastanawiamy się, kim jesteśmy. Chyba że stanie się coś, co ściąga naszą uwagę na nas. Na przykład łapiemy swoje odbicie w lustrze. W obliczu lustra uświadamiamy sobie, kim jesteśmy, jakie wyznajemy wartości i jakimi zasadami się kierujemy. Robert Wicklund i jego następcy w wielu eksperymentach wykazali, że w obliczu lustra jesteśmy uczciwsi i bardziej skłonni do pomagania innym. Chyba że stało się coś, co godzi w samoocenę, na przykład postąpiliśmy wbrew sobie lub ponieśliśmy porażkę. Świadomość tego boli, więc za wszelką cenę próbujemy odwrócić uwagę od Ja. W różny sposób uciekamy od świadomości siebie – do dyspozycji mamy alkohol, muzykę, objadanie się, niekończące się posiedzenia na fejsie.

Odwracamy się od siebie, a Ja wciąż nam umyka. Bo jak mówi prof. Oleś: – Gdy stajemy wobec nowej sytuacji, na przykład podejmujemy studia, wyjeżdżamy za granicę albo poznajemy nowych ludzi, okazuje się, że dotychczasowe przekonania na swój temat w nowych warunkach przestają pasować. Nasze samopoznanie jest krok wstecz w stosunku do tego, jak prezentujemy się światu, ludziom i sobie. Jak więc być ekspertem od siebie, gdy to, jacy jesteśmy, wyprzedza to, co o sobie wiemy? A skąd to wiemy?

Pokaż mi, kim jestem

To, kim jesteśmy, w dużej mierze zależy od tego, z kim jesteśmy. Ź...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI