Język emocji

Wstęp

Mówiąc o kimś, że nie lubi opowiadać o swoich uczuciach, albo że nie umie ich wyrażać, dotykamy związku emocji z językiem. Okazuje się jednak, że język służy nie tylko do opisu i wyrażania uczuć. Sposób, w jaki mówimy o emocjach, pozwala nam lepiej zrozumieć je same.

Wydaje się, że językowy aspekt uczuć, choć niebagatelny, bywa w literaturze fachowej pomijany. Na przykład sześć emocji podstawowych, tj. strach, złość, smutek, zdziwienie, obrzydzenie i szczęście, zostało wyznaczonych na podstawie angielskich określeń, które następnie przetłumaczono na inne języki. Jednakże już przy tłumaczeniu na język polski tak z pozoru prostego pojęcia jak ‘happiness’ pojawia się dylemat, czy użyć wyrazu szczęście, czy radość. Mamy też do czynienia z sytuacją odwrotną – w niektórych językach jednym słowem określa się uczucia, które na język angielski (oraz w tym przypadku również polski) trzeba tłumaczyć opisowo, jak np. jawajski liget, oznaczający niekontrolowaną, ale kreatywną i pozytywnie pojmowaną złość. W ten sposób dochodzimy do pojęcia „językowego obrazu świata”, określającego niepełną przystawalność języków w zakresie opisu rzeczywistości.

Jak cię piszą, tak cię widzą


Teoria relatywizmu językowego, zapoczątkowana przez amerykańskiego antropologa i językoznawcę Edwarda Sapira w latach dwudziestych ubiegłego wieku i rozwinięta przez jego ucznia Benjamina Whorfa (tzw. hipoteza Sapira-Whorfa), głosi, że język jest kształtowany przez środowisko geograficzne, społeczne i kulturowe: leksykon danego języka zawiera takie słowa, na jakie jego użytkownicy mają zapotrzebowanie. Często przytaczanym w tym kontekście przykładem jest śnieg, na który w pewnych dialektach eskimoskich jest wiele różnych określeń, podczas gdy język polski ma na jego określenie tylko jedno słowo. Inny przykład, nieco mniej znany, to wiele określeń wiatru w języku norweskim, które znają nie tylko marynarze, ale większość społeczeństwa – w prognozie pogody nierzadko operuje się określeniami bris i kuling (różniące się stopniem natężenia) zamiast ogólnego vind. Świadczy to o tym, że użytkownicy jednych języków mają do dyspozycji większy repertuar środków, aby precyzyjnie określić dane zajwisko niż inni. Ba, można wręcz powiedzieć, że język wymusza na nas użycie konkretnych wyrazów czy zwrotów, które z kolei wpływają na nasze spostrzeganie tego zjawiska! Jest to zrozumiałe w przypadku np. zjawisk meteorologicznych czy terminów przyrodniczych, które z natury rzeczy różnią się od siebie w zależności od położenia geograficznego. Dlaczego jednak w języku niemieckim istnieje słowo określające radość z czyjegoś nieszczęścia (), podczas gdy inne języki Europy muszą się zadowalać określeniem opisowym, jak język polski, bądź zapożyczeniem z niemieckiego, jak w przypadku języka angielskiego? Czyżby środowisko mogło mieć wpływ także na emocje, jakich doświadczamy?
Uczucia są uwarunkowane biologicznie i trudno sobie wyobrazić, że różnice międzyludzkie w tej dziedzinie wynikają z pochodzenia geograficznego. Ale emocje są też uwarunkowane społecznie i kształtowane przez istniejące systemy wartości, te zaś różnią się w zależności od tego, na jakim kontynencie i w jakim kraju się znajdujemy. Społeczne uwarunkowanie uczuć to chociażby sposób ich rozumienia, w którym można wyróżnić trzy aspekty: ‘generation’, czyli co wywołuje emocje; ‘agency’, czyli komu należy je przypisać oraz ‘control’, czyli czy i w jakim stopniu da się je kontrolować. Co ciekawe, w języku polskim występuje...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI