Geniusz, który zawiódł

historia psychologii

Rzucił prawo dla psychoanalizy. Balansował między Freudem i jego największym przeciwnikiem. I to go zgubiło. Nim Victor Tausk odebrał sobie życie - ocalił je wielu dezerterom, których kwalifikował jako chorych psychicznie.

Przez prawie ćwierć wieku skromnie ubrana kobieta przyjeżdżała co roku z Belgradu do Wiednia jedynie po to, aby odwiedzić pewien grób na tamtejszym Cmentarzu Centralnym. Kosa Lazarević długo wędrowała po alejach tej największej wiedeńskiej nekropolii, by położyć różę i postać w milczeniu przy prostej płycie, upamiętniającej człowieka, z którym na krótko związała swoje życie w trudnych miesiącach I wojny światowej. Pochowany tam Victor Tausk był człowiekiem wszechstronnie uzdolnionym: studiował prawo i medycynę, parał się literaturą, szkicował węglem i nieźle sobie radził jako poliglota. Okazał się jednak niespełnioną nadzieją psychoanalizy...

POLECAMY

Lubelskie epizody
W biografiach uczonych działających poza granicami naszego kraju szczególnie interesujące są ich polskie związki. Takie związki znajdujemy również w biografii Victora Tauska, który przez osiem miesięcy mieszkał w Lublinie.

Lublin kilkakrotnie wpisał się w życiorysy psychologów i psychoanalityków światowej renomy. To tu urodził się w roku 1899 Paul Friedman (zm. 1972), ekspert w zakresie suicydologii (nauki o samobójstwach), od roku 1938 działający w USA. W Nowym Jorku cieszył się opinią znakomitego psychoterapeuty, z którego usług korzystali znani aktorzy, pisarze, muzycy, a nawet... rabini. Kilkanaście lat później rogatki miasta przekroczył (Jean) Martin Freud, syn i biograf Zygmunta, twórcy psychoanalizy! Był on podobno pierwszym oficerem austriackim, który wjechał do grodu nad Bystrzycą latem 1915 roku, robiąc rozpoznanie w ślad za wycofującą się armią rosyjską. W pewien sposób ziściło się chłopięce marzenie Martina: oto przybył do obcego sobie miasta nie jako najeźdźca, lecz jako bohater. „Zaczęły bić dzwony kościelne i otoczyła mnie gromada pięknych, młodych dziewcząt, w ślicznych ludowych strojach, z bukietami kwiatów w rękach” – napisał po latach z emfazą w swych wspomnieniach pt. Freud – mój ojciec.

Mniejsza z tym, że wspomnienie Martina Freuda zdaje się nieco mijać z prawdą historyczną. Faktem jest, że gdy Niemcy oddali Lublin wojskowej administracji austriackiej, w mieście powiało optymizmem. Zimą 1915 roku znalazł się tu lekarz-psychiatra Victor Tausk. Na kilka miesięcy zamieszkał w surowo urządzonym pokoju na terenie szpitala wojskowego. Miał tu doskonałe warunki do obserwacji pacjentów: dezerterów i „nadwrażliwców” wyczerpanych stresem wojennym.

Kronika wypadków wojennych
Jak pisał Tausk w jednej ze swych prac – w literaturze psychiatrycznej stało się modne pojęcie „psychoza wojenna”. Pojawiło się ono na oznaczenie zaburzeń, które ujawniają się z powodu nowej, ciężkiej sytuacji spowodowanej wypadkami wojennymi. On sam nie był pewien, czy specyficzna psychoza wojenna istnieje. Zauważył, że psychiatrzy wojskowi mają zazwyczaj do czynienia z chorymi, o których wcześniejszej historii życia nic nie wiadomo. Ówczesne problemy diagnosty miały dwa główne źródła – po pierwsze, żołnierze austrowęgierscy rekrutowali się z różnych grup etnicznych, więc często ciężko było się z nimi porozumieć, aby dokładnie wysondować istotę problemu. Po drugie, wywodzili się z różnych środowisk, co w owym czasie również utrudniało komunikację. Pacjenci szpitala wojskowego nie przypominali w niczym pacjentów kliniki uniwersyteckiej, w której zdobywała szlify lekarskie cywilna kadra medyczna zmobilizowana na czas wojny. To czyniło lekarzy bezradnymi i często miało wpływ na ich nietrafne rozpoznania. Wprowadzenie nowej jednostki chorobow...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI