Dom dobry

Ja i mój rozwój I

Każdy facet powinien mieć w domu piec, do którego codziennie rano, budząc się pierwszy, dorzucałby szuflę węgla, by znów zrobiło się cieplej. I codziennie rano powinien przypominać swojej kobiecie, że ją kocha. Mówić jej to na każdym kroku.

Jacek Rakowiecki: – Jesteś prawdziwym mężczyzną?
Arkadiusz Jakubik: – Tak!

Och!
– I mówię to, patrząc ci prosto w oczy.

Potwierdzam: patrzysz mi prosto w oczy. A zatem widocznie wiesz, co to znaczy „prawdziwy mężczyzna”, choć to dość wieloznaczne sformułowanie.
– Jestem mężczyzną spełnionym. A wiesz, z czym mi się kojarzy prawdziwy mężczyzna? Z wewnętrznym spokojem, równowagą, bezpieczeństwem. To są w byciu mężczyzną rzeczy najbardziej istotne. Mam 47 lat i już chyba jakieś 15 lat jestem w tym przekonaniu o sobie, choć trudno mi znaleźć taką wyraźną cezurę, kiedy to się zdarzyło. Upraszczając – bo jestem dość prostej konstrukcji facetem, przy całym wariactwie i chaosie, który panuje w mojej głowie – zawsze wiedziałem, że najważniejszy jest moment, kiedy osiągnę stan równowagi finansowej, wreszcie przestanę się martwić, czy wystarczy mi do pierwszego, czy będę miał za co nakarmić swoje dzieci, wysłać je do dobrej szkoły i tak dalej. Wiedziałem, że te rzeczy są dla mnie najważniejsze i dopóki nie osiągnąłem tego stanu równowagi finansowo-psychicznej, dopóty inne rzeczy nie miały specjalnego znaczenia.

Czy w przypadku aktora-reżysera-scenarzysty-muzyka ma znaczenie, jakimi środkami osiągasz ten stan równowagi: czy są to pieniądze za satysfakcjonujące Cię dzieła artystyczne, czy za chałtury? Choć akurat ostatnie lata przyniosły Ci prestiżowe sukcesy aktorskie i reżyserskie...
– Ostatni czas jest dla mnie rzeczywiście wyjątkowo dobry. Zaczęło się jakieś 10 lat temu, od „Wesela” Smarzowskiego. Ale moje wychodzenie na prostą pod względem bezpieczeństwa bytowego nie za bardzo wynika akurat z tych aktywności, które wymieniłeś – te obszary nie gwarantują stabilizacji. Dlatego przez lata imałem się przeróżnych zajęć. Na przykład bywałem często lektorem w reklamach, co sobie wysoko ceniłem, bo to trudna, a zarazem bardzo dobrze płatna praca. Faktem jednak jest, że wraz z pierwszymi sukcesami aktorskimi ruszyło też wszystko inne. Wydobyłem się wtedy z typowej aktorskiej sytuacji, gdy siedzisz i czekasz, czy telefon zadzwoni. A kiedy już dzwoni, nie możesz zastanawiać się, czy to ambitna propozycja, czy nie, bo wiesz, że masz już poważny debet na koncie i po prostu nie masz wyjścia. I dopóki moja sytuacja życiowo-materialna nie ułożyła się, trudno mi było uporządkować siebie samego. Kiedy zaś już się ruszyło, to z kopyta, i mogłem zacząć realizować wszystkie swoje wcześniejsze wariackie, porąbane pomysły i marzenia.

Czy to znaczy, że stabilizacja finansowa jest warunkiem koniecznym do zostania prawdziwym mężczyzną? Biedni nie mają szans?
– No cóż, jak mówi gospodarz z „Wesela” Smarzowskiego: „Pieniądze szczęścia nie dają, ale trzeba je mieć”… Dla mnie naprawdę zadaniem każdego mężczyzny jest zagwarantować godziwy byt swojej rodzinie. Reszta nie ma znaczenia – wszystkie artystyczne fantasmagorie w ogóle się nie liczą, jeśli nie masz poustawianej „bazy”.

Czyli odpowiedzialność za sprawy bytowe jako cecha konstytuująca mężczyznę?
– Zdecydowanie.

Wchodziłeś w dorosłość, kiedy Polska odzyskiwała niepodległość. Czy dzisiejszy mężczyzna jest taki sam jak ówczesny?
– Wszystko się wokół zmienia w nieprawdopodobnym tempie. A wartości, które ja wyznaję i próbuję tu opi...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI