Dobre historie mają sens

Na temat Ja i mój rozwój

Krawaty, garnitury czy zaplatanie rąk w piramidki to modne bzdury, które wmawia się ludziom, aby uwierzyli, że na tym polega ich wizerunkowa przewaga. Wcale nie musimy wymyślać niestworzonych historii. Nieszczerość, kłamstwo, udawanie zabija dobre historie - mówi Eryk Mistewicz.

PIOTR ŻAK: – Czy ubiór tworzy człowieka? Mowa ciała, postawa, gesty? Czy można wykreować jakąś osobę środkami tego typu?
ERYK MISTEWICZ: –
Generalnie nie są dla mnie ważne krawaty, garnitury czy zaplatanie rąk w piramidki. To modne bzdury, które wmawia się ludziom, aby uwierzyli, że na tym polega ich wizerunkowa przewaga. Nie, nie na tym. Nie to jest ważne w spostrzeganiu człowieka
przez innych.

Co w takim razie jest ważne?
– Narracja, która za nami idzie, którą do pewnego stopnia generujemy sami, ale z czasem modyfikują ją nasze działania. One z kolei wpływają na to, jak odbiera nas otoczenie, także konkurencja. Problem jest zwykle wówczas, gdy za człowiekiem taka opowieść nie idzie albo nawet nie wyprzedza go. Na przykład spotykamy się z prezesem Kowalskim. Z kim? Z Kowalskim, prezesem Wydawnictwa Wspaniałe. Aha, tego wydawnictwa. Nic, pustka, zero skojarzeń, zero opowieści. Człowiek niebudzący żadnych skojarzeń, niegenerujący żadnej opowieści. Równie dobrze mógłby nie istnieć. Gdy odejdzie, nikt nie będzie o nim pamiętał. Gdy usiłuje rozmawiać o wydaniu książki czy płyty albo o sponsorowaniu jego wyprawy na koniec świata – stoi na straconej pozycji. I nie chodzi o to, że nie idzie za nim opowieść brukowa, tabloidowa, ale o to, że z nikim i niczym ten człowiek nam się nie kojarzy.

Jak zbudować dobrą opowieść – taką, dzięki której zaczniemy się innym „kojarzyć”?
– Gdy rozpoczynam pracę nad budową wizerunku osoby publicznej, to zanim się spotkam z tą osobą, zasięgam o niej informacji, szukam jakiegoś charakterystycznego rysu, wydarzenia, które pozwoli mi stworzyć spójną, harmonijną, fascynującą opowieść. Często brakuje harmonii w drodze życiowej człowieka chcącego, abym stworzył jego spójny, adekwatny do sytuacji i planów wizerunek. O ile dwudziesto- czy trzydziestolatka, który skacze od teatrologii, poprzez sport, budowę maszyn cyfrowych do filozofii i astronautyki, można uznać za osobę ciekawą świata, o tyle tego typu melanż w przypadku czterdziesto- czy pięćdziesięciolatka jest sygnałem, że pracę z nim powinienem zacząć od osobistej rozmowy, co jest dla niego w życiu najważniejsze. Wówczas dowiem się, czy trafiłem na człowieka renesansu, czy też na kogoś, kto ma problem z dookreśleniem samego siebie.

Można zmyślić opowieść o sobie? Skonstruować ją w oparciu o fałszywe dane?
– Taki zabieg...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI