Czy świadek ma rację?

Laboratorium

Wskazanie przez naocznego świadka przyczyniło się do skazania niejednego podejrzanego. Niestety, niektórzy z nich trafili do więzienia niesłusznie. Czy można ufać pamięci świadków? 

Pewnej nocy 1984 roku ktoś włamał się do mieszkania Jennifer Thompson-Cannino, 22-letniej studentki college’u, i zgwałcił ją. Kobieta pomogła policji sporządzić portret pamięciowy napastnika, a później, obejrzawszy zestaw zdjęć podejrzanych, rozpoznała sprawcę – 22-letniego Ronalda Cottona. Wyglądał dokładnie tak, jak mężczyzna na portrecie pamięciowym, co więcej, już wcześniej był w konflikcie z prawem.

POLECAMY

Gdy doszło do okazania, Thompson-Cannino znów wskazała Cottona. Mężczyzna został uznany za winnego gwałtu i skazany na dożywocie. 

Wszystko zmieniło się dziesięć lat później. Testy DNA ujawniły wtedy, że nasienie pozostawione przez sprawcę nie należało do Cottona, ale do innego mężczyzny – Bobby’ego Poole’a. Cotton został uniewinniony.

Razem z Thompson-Cannino napisali książkę Picking Cotton (wydaną w 2010 roku), w której opowiedzieli o swoich doświadczeniach. Oboje zaangażowali się też w kampanię na rzecz zmiany procedur identyfikacji sprawców.

Historia Jennifer Thompson-Cannino i Ronalda Cottona to jeden z wielu przykładów pokazujących, jak delikatną materią są zeznania naocznych świadków. Począwszy od lat 90. testy DNA ujawniły setki błędnych wyroków. Z danych Innocence Project (Projekt Niewinność), organizacji działającej na rzecz uniewinnienia niesłusznie skazanych, wynika, że błędne wskazania przez świadka odegrały rolę w ponad 70 proc. niesprawiedliwych wyroków. Uniewinnienia, do których przyczyniły się testy DNA, sprawiły, że organy ścigania bardziej zainteresowały się badaniami na temat pamięci i identyfikacji. W całych Stanach Zjednoczonych policja zaczęła zmieniać procedury okazania, na przykład prezentując podejrzanych osobno, a nie wszystkich razem.

Niektórzy psychologowie obawiają się jednak, że zmiany mogą być przedwczesne. Na przykład prof. Steven E. Clark, psycholog z University of California w Riverside, uważa, że identyfikacja sprawców przez naocznych świadków może być bardziej wiarygodna, niż nam się wydaje. 

Razem czy osobno?

Podczas typowego okazania świadek ma przed sobą jednocześnie od 6 do 9 potencjalnych podejrzanych lub – częściej – ich fotografie. W latach 80. ubiegłego wieku prof. Gary Wells, psycholog z Iowa State University, zaczął testować nową metodę – okazanie sekwencyjne. Potencjalni podejrzani stają wtedy przed świadkiem pojedynczo, jeden po drugim. Okazało się, że taka procedura spowodowała istotne zmniejszenie liczby błędnych identyfikacji, przy niewielkim spadku prawidłowych wskazań. Wyniki te zostały potwierdzone przez liczne badania prowadzone w kolejnych latach. W 2011 roku prof. Wells wraz ze współpracownikami przeprowadził metaanalizę 72 badań, która pokazała, że naoczni świadkowie dokonywali mniej błędnych wskazań, gdy podejrzani byli prezentowani sekwencyjnie. W obliczu takich danych organizacja Innocence Project zarekomend...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI