Co nas trzymaw pętli uzależnień

Nałogi i terapie Praktycznie

Niektórzy uważają uzależnienie za słabość moralną, brak silnej woli, nieodporność psychiczną lub fizyczną. Nawet wśród lekarzy i psychologów są nadal zwolennicy koncepcji, że jest to choroba „społeczna” lub czysto „genetyczna”.

Wiedza o uzależnieniach jako odrębna dziedzina medycyny liczy sobie zaledwie kilkadziesiąt lat. Zaczęła się rozwijać w Stanach Zjednoczonych w latach czterdziestych ubiegłego stulecia i z początku dotyczyła wyłącznie alkoholizmu. Co ciekawe, to nie kto inny, lecz sami alkoholicy wynaleźli sposób na swoją chorobę, pokazując drogę psychiatrom i lekarzom, psychologom i moralistom, którzy wcześniej różnymi metodami próbowali bezskutecznie ratować ofiary zgubnego nałogu.

Alkoholikom nie pomagały żadne profesjonalne zabiegi: ani wielokrotne odtruwanie, ordynowanie leków wzmacniających i środków uspokajających nerwy, ani perswazja i odwoływanie się do rozsądku, ani straszenie śmiercią, obłędem i piekłem, ani publiczne piętnowanie i zawstydzanie, ani nawet najsurowsze kary. Przełomowe stało się bez wątpienia zainicjowanie w 1935 roku ruchu wzajemnej pomocy Anonimowych Alkoholików i spisanie przez nich samych specjalnego programu, którego jedynym celem jest zaprzestanie picia. Program „12 Kroków i 12 Tradycji AA” zawiera wskazówki do indywidualnej pracy nad sobą oraz zasady działania całej wspólnoty. W programie tym nie zmieniono przez 65 lat ani jednego słowa, a wspólnota AA pomaga dziś trzeźwieć alkoholikom w prawie 150 krajach świata. Co więcej, wzorując się na ich doświadczeniach i zapożyczając ich Kroki i Tradycje, zaczęli tworzyć podobne wspólnoty inni ludzie cierpiący na chroniczne choroby i różne formy kalectwa, dotknięci wstydliwymi lub nierozwiązywalnymi problemami, uzależnieni od innych środków lub destrukcyjnych zachowań, a także tacy, którym po prostu medycyna, służby socjalne ani religia nie potrafią pomóc. Ludzie ci odzyskują zdolność do życia i normalnego funkcjonowania, pomagając sobie wzajemnie.

Zaczęło się od alkoholików, ale w miarę upływu lat ich metoda zaczęła przybierać coraz skuteczniejsze i doskonalsze formy profesjonalnej terapii klinicznej. W dodatku poszerzył się krąg pacjentów, wobec których terapia ta, z rozmaitymi modyfikacjami, znakomicie się sprawdza. W wielu krajach stosuje się ją obecnie do leczenia wszystkich uzależnień chemicznych, a także do innych zaburzeń niegdyś zarezerwowanych dla czystej psychiatrii (np. pedofilia, labilność emocjonalna, a nawet łagodniejsze formy depresji) lub w ogóle nie uznawanych za „choroby” (np. nawykowe stosowanie przemocy dla osiągania swoich celów, kryminalny styl życia, nadmierne pochłonięcie pracą czy rozrzutne robienie zakupów).

W związku z awansem wiedzy o uzależnieniach w niektórych krajach powołano specjalizację zawodową dla lekarzy (np. w USA i Kanadzie – addiction medicine, w krajach b. ZSRR – narkologia); na wydziałach psychologii i resocjalizacji tworzy się specjalne ścieżki specjalizacyjne dla psychoterapeutów uzależnień. Powstał też nowy zawód: addiction counselor, tłumaczony jako „terapeuta odwykowy” lub „instruktor terapii uzależnień”. Jest nim odpowiednio przeszkolona osoba, która sama sobie poradziła z jakimś uzależnieniem. Niepodważalnym atutem tych profesjonalistów jest doświadczenie osobiste w uwalnianiu się od nałogu, praktyczna znajomość „Kroków” oraz dobre zrozumienie trudności, z jakimi muszą uporać się ich pacjenci. Ważnym ich walorem jest przede wszystkim traktowanie uzależnionych jak ludzi chorych, którzy mają szansę wyzdrowienia, a więc z szacunkiem, bez oceniania czy pogardy z powodu ich dawnych zachowań lub zaburzonych sposobów funkcjonowania. Dla nich jest to naturalne i łatwe, bowiem sami przecież przeszli podobną drogę.

Mimo spektakularnego rozwoju tej dyscypliny wciąż nie na wszystkie pytania znamy odpowiedzi. Nie do końca zostały wyjaśnione przyczyny, istota zaburzeń oraz podobieństw i odmienności różnych nawykowych zachowań destrukcyjnych. Nie została zamknięta dyskusja nad modelem, który najlepiej objaśniałby uniwersalne cechy różnych uzależnień, w tym chemicznych (takich jak alkoholizm, lekomania czy narkomania) i niechemicznych (np. niepohamowane objadanie się lub głodzenie, kompulsywny hazard, bezuczuciowa potrzeba wyżycia seksualnego itp).

Nie wszyscy uznają za słuszne, by bulimię lub niekontrolowane oddawanie się grom hazardowym w ogóle zaliczać do „uzależnień” i traktować podobnie jak, powiedzmy, nałogowe picie wódki. Wielu psychiatrów i psychologów odrzuca koncepcję wspólnej etykiety, a zatem i wspólnej propedeutyki klinicznej, dla tak pozornie różnych problemów, jak alkoholizm, anoreksja czy erotomania. Model przyjęty w Polsce odrzucił nawet wspólne leczenie takich dwóch pospolitych uzależnień, jak alkoholizm i narkomania, tworząc osobne budżety, osobne specjalności zawodowe i osobne placówki lecznicze i to zróżnicowane bynajmniej nie pod względem jedynie wieku pacjentów (co byłoby uzasadnione), lecz pod względem substancji chemicznych, od jakich pacjenci się uzależnili.

Co więcej, niektórzy wciąż uważają uzależnienie za słabość moralną, brak silnej woli, nieodporność psychiczną lub fizyczną. Nawet wśród lekarzy i psychologów są nadal zwolennicy koncepcji, że jest to choroba „społeczna” lub czysto „genetyczna”. Inni znów twierdzą, że jest to jednostka „psychiatryczna”, a jeszcze inni, że problem jest typowo „psychologiczny”.

Na tle tylu nieuzgodnionych kwestii zrozumiałe jest, że również za dyskusyjną można uznać koncepcję „osobowości skłonnej do uzależnień” (addictive personality) czy jak wolą inni „osobowości uzależnionej” (addicted personality). Koncep-cja oraz terminy te pojawiły się w USA w postaci raczej dywagacji niż spójnej teorii, tym niemniej zyskały od razu rzesze entuzjastów. Widocznie wieloprzyczynowość i wielopostaciowość uzależnień sprawiała i sprawia zbyt wielką trudność zrozumienia i dlatego tak się spodobało znalezienie jednego „kozła ofiarnego” odpowiedzialnego za uzależnienie. Osobo-wość uzależniona stała się kluczem, czy raczej wytrychem, pozwalającym pozornie dotrzeć do sedna przyczyn, chronicznej skłonności do nawrotów, a także mnogości różnych form uzależnieniowych ucieczek stosowanych na zmianę lub po kolei przez tę samą osobę.

Koncepcja addictive personality została wyprowadzona z teorii psychoanalitycznej zakładającej istnienie defektu tkwiącego w osobowości. Na defekt ów składać by się miały okreś-lone i sztywne rysy stanowiące podłoże do rozwoju destrukcyjnych zachowań charakteryzujących się narastaniem zaprzeczania oraz stopniową utratą kontroli. Według tej koncepcji, osobowość skłonną do uzależnień cechują: kierowanie się zasadą przyjemności, egocentryzm, narcyzm, manipulatorstwo, nieszczerość, przebiegłość i poczucie małej wartości. A zatem, za uzależnienie odpowiedzialny miałby być immanentny problem neurotyczny i wadliwa struktura tkwiąca w jądrze osobowości.

Pierwszą wątpliwość wobec tej koncepcji nasuwa fakt, iż już niezbicie wiadomo, że z uzależnienia można wyzdrowieć, na co mamy tysiące, a może miliony, dowodów em...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI