Aleppo – raport z oblężonego miasta

inne Laboratorium

Spotkałam uchodźców żyjących w obozach i w nieformalnych obozowiskach. Widziałam rozpacz chłopaka, który dowiedział się przy mnie, że zginął jego brat. Ci ludzie są dotknięci cierpieniem, które nam zostało oszczędzone.

W 2017 roku Aleppo jest jak Warszawa w 1944. Miasto gruzów, ciemności i zimna. A jednak również miasto budzącego się życia i zmartwychwstawania. Od lipca 2015 roku nie ma prądu, od ponad dwóch lat nie ma bieżącej wody. Widziałam na ulicach kolejki małych cystern – po kilku godzinach czekania, napełnione wodą, ruszały do mieszkańców. Nad głowami unosi się sieć kabli, zapewniająca dostęp do chociaż jednego tzw. ampera, co oznacza światło z jednej żarówki przez kilka godzin w ciągu dnia. Dzieci na ulicach niosące butelki z wodą – każde dźwiga tyle, ile zdoła unieść. W Syrii prawie trzy miliony dzieci nie chodzi do szkoły. Badania Save the Children alarmują: trzy miliony dzieci poniżej szóstego roku życia zna tylko wojnę. Wszystkie wzrastały w strachu, w cieniu konfliktu. Czy to będzie złamane pokolenie – po doświadczeniu traumy i ekstremalnego strachu? „Wyhodowaliśmy dzięki wojnie nową odmianę dzieci, nasze dzieci nie lubią bajek, bawią się w zabijanie” – pisał Zbigniew Herbert w „Raporcie z oblężonego miasta”.

POLECAMY

Kobiety turlają przed sobą galony wody albo butle gazowe, stoją w kolejkach po ubrania... Niemal każda rodzina zmaga się z problemami psychicznymi, a największymi ofiarami tej wojny są dzieci i kobiety. Generał zakonu jezuitów ksiądz Arturo Sosa Abascal powiedział, że równość kobiet i ich praw jest newralgicznym punktem ludzkości. „Przy każdej analizie na temat ubóstwa zawsze wychodzi na światło to, że dotyka ono bardziej kobiety i dzieci niż resztę populacji. Wydaje mi się więc, że jeśli chcemy naprawdę dążyć do pojednania ludzkości w duchu sprawiedliwości, musimy przede wszystkim otoczyć kobiety specjalną troską” – zauważył.

Na ulicach nie widać mężczyzn. Z wielu powodów. Spotkałam chłopaka, który kilka lat nie wychodzi z domu, bo wie, że będzie złapany na najbliższym punkcie kontrolnym w mieście i wcielony do wojska. Gdy piszę ten tekst, trwają walki o kolejne miasto – o Rakka, matecznik ISIS. Chłopak nie chce głupio umierać. Nawet nie wie za kogo, bo tam walczą obce mocarstwa.

Wojna spustoszyła Aleppo, jedno z piękniejszych miast na Bliskim Wschodzie. Miasto, które nie zasypiało, na ulotkach dla turystów opisywane było jako „zawsze piękne” – ulice i restauracje tętniły życiem, muzyką, zapachami. Dzisiaj pozostały po nim wspomnienia. Dawne Aleppo tonie w morzu gruzów z roztrzaskanych domów, śmierdzi mazutem, pobrzmiewają w nim jedynie odgłosy bomb, bo ciągle trwają walki o wyzwolenie kolejnych dzielnic.

Ekumenia cierpienia

W Aleppo jest 11 kościołów chrześcijańskich. Powołały one radę konsultacyjną, by koordynować pomoc dla wszystkich. Kościoły pomagają w równej mierze swoim wyznawcom, co muzułmanom. Choć przed wojną, jak słyszałam, była pewna nieufność między obu wspólnotami, teraz liczy się dla nich po prostu człowiek w potrzebie.

Antoine Audo, biskup kościoła chaldejskiego, mówił mi, że muzułmanie są nawet bardziej wdzięczni za okazaną im pomoc niż chrześcijanie. Dziwią się, dlaczego im pomagamy.

W Aleppo wschodnim podszedł do mnie młody człowiek, dziękował za pomoc okazaną jego braciom. „Przecież wierzymy w jednego Boga” – stwierdził.

Byłam też świadkiem rozmowy Josepha Tobji, arcybiskupa maronickiego Aleppo, z siostrami franciszkankami, misjonarkami Ma...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI